Jakiś czas temu likwidowałam mieszkanie po starszej osobie. I jak to bywa u starszych osób, wiele rzeczy nadawało się do wyrzucenia. I gdyby nie ja to pewnie wylądowałyby na śmietniku. Pierwszą rzeczą, która mi wpadła w oko był wyszczerbiony czarny wazonik i mała lampka naftowa. Gdy te bibeloty odstawiałam, nie było słowa sprzeciwu, ale gdy zaczęłam odstawiać dwa zniszczone taborety, to już nie było tak cicho. No ale jak baba się uprze, to nie ma zmiłuj. efekty pracy nad wazonikiem i lampką pokazałam w poprzednim poście. Teraz zaprezentuję taboret.
Tak wyglądał przed malowaniem
Taboret zeszlifowałam do gołego drewna, pomalowałam ciemnobrązową farbą. Brzegi przeciągnęłam świecą i pomalowałam jasną farba. No i przecierka. Motyw wycięłam z serwetki. Użyłam dwóch warstw, dlatego dwa motywy są jaśniejsze. Niestety taboret miał jakieś plamy na wierzchu, które wyłaziły w formie zacieków przez trzy warstwy farby. Z tego względu musiałam użyć trochę patynki przy motywach. Na koniec matowy lakier.
I tak to wyszło
Jeden taboret uratowany. Teraz osoby przeciwne zabraniu tych "rupieci" do domu, inaczej już na to patrzą. Mnie się podoba i dlatego postanowiłam w ten sposób zrobić jeszcze ten drugi taboret i szafkę w przedpokoju.
super pomysł.
OdpowiedzUsuńJednka można używać te techniki do czegoś innego niż ozdabiania tzw chusteczników, które wg mnie wogóle nie są potrzebne w życiu bo przecież chusteczki są teraz w super kartoniki pakowane...
Pozdrawiam:)
Dziękuję Mariolko za odwiedziny. Decoupage to taka fajna technika, że można nią ozdobić wszystko. O słoików i butelek po meble. A i chusteczniki też ładnie wyglądają jak są wkomponowane do wnętrza.
UsuńPozdrawiam:)
Dziękuję za zgłoszenie pracy do wyzwania. Jak dobrze, że nie dałaś wyrzucić tego taborecika. Ma przepiękną formę, a Ty jeszcze tak cudnie go ozdobiłaś. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję Asiu! To jest moje pierwsze wyzwanie. Jestem początkującą decoupage'ystką i blogerka i dlatego niezmiernie miło słyszeć takie słowa.
UsuńUwielbiam patrzeć na takie przeróbki, zwłaszcza, że sama tak nie potrafię;) Bardzo podoba mi się ta jaśniejsza wersja motywu na siedzisku taboretu, a poprzeczne beleczki własnie takie mocne. Fajnie wyszło;)
OdpowiedzUsuńDziękuję April !!!
OdpowiedzUsuńŚlicznie udało Ci się dać nowe życie temu staruszkowi! I co z tego, że plamy przebijały, w ogóle nie widać! Wygląda pięknie, gratuluję! Miło wiedzieć, że więcej jest na świecie takich szalonych osób, ratujących "rupiecie" Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapomniałam - koniecznie pokaż kaktusy!:)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że taboret w nowej odsłonie prezentuję się znakomicie.
OdpowiedzUsuńTeraz tylko czekać, aż pokażesz nam resztę kompletu :)
Kochana!!!jaki jest piękny...ależ Ty masz niesamowite wyczucie estetyki...jest fantastyczny!!!mam nadzieję, że masz się dobrze i że wszystko albo prawie wszystko u Ciebie układa się gładko:))) dziękuję że bywasz u mnie:***
OdpowiedzUsuńświetne drugie wcielenie taborecika! dobra praca :)
OdpowiedzUsuńNapracowałaś się, ale efekt wspaniały! Super odnowiony taboret.
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyszedł:)
OdpowiedzUsuńTaboret super ,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńten taboret to bym ci porwała!
OdpowiedzUsuń