Wracamy do dnia powszedniego. Święta się skończyły i czas wrócić do pracy. Nie wiem jak inni, ale ja teraz będę przez tydzień dochodziła do siebie. I nie z powodu nadużywania pewnych płynów. Krzątanina przed świętami i bieganina w święta między kuchnią a stołem, trochę mnie zmęczyły. Chyba się starzeje :) Kiedyś lepiej znosiłam przygotowania do świąt i tę całą bieganinę. No, ale przeżyje. Teraz mam tydzień wolnego i wracam do roli babci na cały etat. Córka wraca do Niemiec, a wnusio do babci. Tęsknię już za tym brzdącem i wieczornym czytaniem bajek.
Przez ostatnie dni mało zajmowałam się decu. Między jedną babka a drugą wykańczałam to co zrobiłam wcześniej. Muszę jeszcze porobić zdjęcia i będę się chwaliła.
Wykorzystałam dwie warstwy serwetki i wyszło coś takiego.
Różana herbatnica jest pudełeczkiem po przejściach. Kiedyś była lawendowa.
Jak wspomniałam, mam jeszcze kilka prac do sfotografowania i właśnie teraz się za to zabiorę. No i zaczynam nowe prace, bo muszę kilka zrobić na wyjazd do Niemiec. Córka namówiła mnie, żebym zabrała ze sobą kilka prac jak przyjadę w maju do niej. Podobno Niemcy bardzo cenią rękodzieło, tylko nie wiem co lubią najbardziej. A może ktoś mi podpowie co może spodobać się za zachodnią granica?
Zabieram się do pracy !
obie skrzyneczki bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńsłonecznikowa jest bardzo delikatna mimo mocnego motywu, a różana jest elegancka, a na dodatek po przejściach - wcale nie widać lawendowej przeszłości :)
Obie skrzyneczki śliczne, zgadzam się z Ewą;)
OdpowiedzUsuńCo do gustów niemieckich, to Ci nie doradzę, ale jak parę razy nocowałam w niemieckich pensjonatach, to zazwyczaj były urządzone/dekorowane w takim romantyczno-eleganckim stylu: zastawa w kwiaty, wzorzyste, często również kwiatowe, tapety, dostatnio, ale w dobrym guście. Ale jak jest w prywatnych domach, to już nie wiem;)
Dziękuję, powiem może nieskromnie, ale też uważam, że mam całkiem zdolne dziecko;), ale mieszkamy na wsi i właściwie nie ma gdzie rozwijać swoich zdolności;(
Moja teoria na temat ciemierników jest taka, że są po prostu za delikatne na nasz klimat. Ten na zdjęciu i jeszcze dwa inne rosną pod drzewami, zasypane liśćmi, których nie sprzątam jesienią, więc mają osłonę. Ale poleciał mi w tym roku najstarszy jaki miałam, bo nierozważnie obudził się na początku lutego, wypuścił pąki, a potem znowu przyszła zima i go zmroziła. A rósł w dość reprezentacyjnym miejscu, gdzie nie bardzo mogę go obsypać liśćmi, i teraz nie widać śladów życia;(
Pozdrawiam